Zwolnieni o świcie
Tymczasem pasażerów przejmą inni przewoźnicy.
Za zwolnionymi ujmują się związkowcy i politycy różnych opcji.

Istniejąca od 1837 roku P&O Ferries walczy o przetrwanie i kierownictwo firmy twierdzi, że nie miało wyboru. Drastyczne zmiany były podobno konieczne, ale taki ruch oczywiście nie spodobał się związkom zawodowym. 800 osób pracujących na statkach tego przewoźnika płwyających na różnych liniach dostało wypowiedzenia ze skutkiem natychmiastowym rano 17 marca br.
Do zwolniena doszło na pokładach jednostek, w bezpośrednich rozmowach z pracownikami. Rejsy zostały zaś tymczasowo zawieszone. Można przypuszczać, że do momentu, aż pojawi się zastępstwo z zewnątrz. - choć na tym kryzys w P&O Ferries wcale nie musi się zakończyć.
W oświadczeniu dla mediów czytamy m.in.: "Bez tych zmian nie byłoby przyszłości dla P&O Ferries. Istniejące warunki (100 mln strat - red.) zaowocowały trudną, ale konieczną decyzją. Została ona podjęta po dogłębnym rozważeniu wszystkich dostępnych możliwości. W ramach procesu, który rozpoczęliśmy dzisiaj, wręczono 800 ososbom natychmiastowe zwolnienia. Brak odpowiedniego czasu wypowiedzenia zostanie zrekompensowa zwiększoną odprawą.
Podjęcie tej decyzji zapewni dalszą płynność biznesu, który zatrudnia dalsze 2200 osób (...). Zapewniamy, że możemy w ten sposób służyć naszym klientom w sposób, którego oczekiwali od nas od lat."
Zwolnieni pracownicy jednak nie poczuli się uspokojeni perspektywą lepszych odpraw i podjęli protest w Dover. Mogą też nie wpuścić nowych pracowników - cudzoziemców - na swoje dotychczasowe statki. Jak wskazują, nic nie wskazywało do tej pory na taki rozwój sytuacji. Obawiają się też, że nie znajdą żadnego innego zatrudnienia w okolicach Dover, ani w ogóle w tej branży. Nie ma po prostu obecnie wystarczająco ofert pracy.
_____________________________________
Ucz się angielskiego i nie tylko.
Z domu. Z najlepszymi.
Albo sam nauczaj!
_____________________________________
P&O prowadzi rejsy ma trasach z Dover, Tilbury, Hull i Teesport do France, a także z Liverpoolu do Dublina i Cairnryan do Larne. Ostatnie wydarzenia spowodowały więc kłopoty dla licznych kierowców szykujących się do drogi. Na trasach do portów uformowały się kolejki. Personel lądowy firmy pracuje tymczasem nad przejęciem zabukowanych podróży przez innych operatorów.
Ci zresztą nie zasypiają gruszek w popiele. DFDS UK ogłosiło, że będzie honorować nabyte bilety na swoich statkach. Duńska firma i tak jest już najpoważniejszym przewoźnikiem promowym na trasach z Wielkiej Brytanii do Francji, a ten ruch zaskarbił jej dodatkowe uznanie podróżnych - co widać po entuzjastycznych wpisach w mediach społecznościowych. Natomiast niektórzy grożą zaś, że już nie postawią nogi na pokładzie P&O Ferries po tym, co firma zrobiła z pracownikami.
Według związkowców zwolnienia w P&O Ferries są całkowicie bezprawne. Do tego musiało być przygotowywane wcześniej i na pewno szkolono już zastępców, którzy będą pracować na o wiele gorszych warunkach płacowych. Posunięcie może mieć dalej idące konsekwencje, jako że związkowcy wezwali zwolnionych do pozostania na statkach i zapowiadają, że nie pozwolą na proste zakończenie sprawy. Wzywają do działania rząd brytyjski i szkocki.
Ruch firmy został zresztą już skrytykowany przez polityków różnych opcji, w tym przedstawicieli rządu. Rzecznik premiera również określił sposób zwolnienia jako nie do zaakceptowania. Lider Labour Party Keir Starmer określił zwolnienie jako "odrażające" i oczekuje, że "to nie ujdzie im na sucho".
________________________________________________________
Powrót na stronę rezerwacji biletów promowych
.